Noc padła na las, las w mroku spał, Ktoś nocą lasem na koniu gnał. Tętniło echo wśród olch i brzóz, Gdy ojciec syna do domu wiózł.
Co tobie, synku, że w las patrzysz tak? Tam ojcze, on, król olch, daje znak, Ma płaszcz, koronę i biały tren. To mgła, mój synku, abo sen.
Czy słyszysz, mój ojcze, ten głos w gęstwinie drzew? To król mnie wabi, to jego śpiew. To wiatr, mój synku, to wiatru głos, Szeleści olcha i szumi wrzos.
Choć do mnie synek, choć do mnie sam To ja Król Olch, dawom ci znak Choć do mnie synek, choć do mnie sam To momy fajer tum fajer jest ja Choć do nos synek, choć do nos sam To ja Król Olch, dawom ci znak Choć do mnie synek, choć do mnie sam To momy fajer, tum fajer jest ja
Czy widzisz, mój ojcze, tam tańczą wśród drzew Srebrne królewny, czy słyszysz ich śpiew? O, synku mój, to księżyc tak lśni, To księżyc tańczy wśród czornych pni.
Czy widzisz ojcze, król zbliżo się tu W oczach mych ciemno i brak mi tchu W uszach mych głucho, nie słysza nic I serce moje przestaje już bić
Choć do mnie synek, choć do mnie sam To ja Król Olch, dawom ci znak Choć do mnie synek, choć do mnie sam To momy fajer tum fajer jest ja Choć do nos synek, choć do nos sam To ja Król Olch, dawom ci znak Choć do mnie synek, choć do mnie sam To momy fajer, tum fajer jest ja
Więc ojciec syna w ramionach swych skrył I konia ostrogą popędził co sił. Nie wiedzioł, że syn skonał mu już W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.