Nie ma sensu walczyc, juz nie, boli, tak bardzo boli Nie ma juz mnie. «Mnie» odeszlo w potoku wyschnietej sliny. Patezysz otepialym wzrokiem w ekran. Za pozno. Suche oczy, pozbawione slonej wody. Wyschniete koryto. Za pozno.
Usmiechacz sie, tak! Wreszcie, w koncu! Skonczyles. Przegrales? Zwyciezyles? Znacznie tych slow rozpuscilo sie w kieliszku wodki. Absorpcja nicosci... Krew zamieniz sie w wode Niebieski, zielony, czerwony, zolly, roz. Terza? Bialy, bialy, bialy, bialy, bialy, bialy. Szpital.
Sam, sam, sam... biel, biel, biel. Gasnace kolory, gasnace zycie. Pamiec? Ona, smak wina, kwiaty w ogrodzie, wschod slonca... To juz? Za szybko, za szybko.... Nie... nie... Pogodzony i gotowy.... Badz przy mnie prosze, wez za reke, pocalui...