W ciemnym lasku ptaszek siada,
i usłyszał co kto gada.
Raz usłyszał dwoje ludzi,
jak kawaler panne budził.
Budził, budził, by wstawała,
żeby jego pokochała.
Czterej bracia siostre mieli,
i za mąż ją wydać chcieli.
Wydali ją za Henryka,
za wielkiego rozbójnika.
On po górach, on po lasach,
ona sama w tych pałacach.
On po górach, on po lesie,
co zabije, to przyniesie.
Raz jej przyniós chustkę białą,
całą we krwi omazaną.
— Żono, żono, wypierz mi ją,
na słoneczku wysusz mi ją.
Ona prała i płakała,
chustke brata poznawała.
To jest chustka brata mego,
wczoraj wieczór zabitego.
— Cicho żono, deszczyk padał,
ja nie słyszał kto to gadał.
Cicho żono deszczyk rosił,
ja nie słyszał kto to prosił
Orkiestra Sw. Mikolaja еще тексты
Оценка текста
Статистика страницы на pesni.guru ▼
Просмотров сегодня: 1