Nieważne ile ja lat mam I jakie imię dane mi ziomek Nieważny kolor skóry czy czapka Nieważne tu też skąd pochodzę Proszę cię Boże, ty mi pomożesz Odgadnąć, co schowane w nas Wiem, wobec zagrożeń to, kiedy mogę Lubię też sobie zajarać hasz Poczekaj zgasł Dzięki ci ziomek za ten kilometr Na którym taśma wydziela czas Dzięki ci człowiek za to, że w moment Można tu zmienić w ironię świat Dzięki ci za to, że żyję, robię W tym, co tu kocham Panie jak nikt Dzięki ci za to, że imię twoje daje mi wiarę A nie ten syf, nie tylko dziś Dzięki ci za nas, dzięki ci za rap Dziękuję za to, że mogę tu być Żyć i się starać
Niektórzy ludzie mnie nienawidzą a podają rękę kiedy z naprzeciwka idą Reprezentuję żywioł, kanabinol, siebie, osiedle by w końcu tu z rodziną żywot był jaki zechce I dobrze wiem, matka mówiła mi - synu haruj Wydałem siedem płyt, ziom w końcu stać mnie tu na Subaru Wiesz nie dostałem darów, trzymam się z dala ekranu i wszystko na kredycie tydzień w tydzień się weź zastanów To jest życie, masz ofertę - wykręć numer, je zamów jeśli kochasz życie, zamów życia milion kilogramów To jedno na sto miasto, tu czuje zazdrość, sprawdź to gdy gasną światła ktoś mi rysuje auto, znam go Jest trupem, żadnej bajery nie kupię, skrót za skrótem z tej dżungli trudno uciec, to prawa jak hazard Bóg tu jest jako krupier, los sie powtarza, zagraża nam serią tu wykluczeń, niektórzy ludzie mi mają za złe, że po dwóch godzinach koncertu nie chce im dać swej czapki z daszkiem Nie licz na łaskę, nikt tego nie rozumie że jeden kocha plastik, a ja hip-hop kulturę
[x2] Some people are made of plastic You know some people are made of wood
Niektórzy ludzie nie mogą znieść że radzę sobie w życiu Samemu zarabiając na chleb, wiem Nie podoba się jak ubrany dziś człowiek jest też nie ma co myśleć o tym, to psuje tlen gdzie poruszam się, ej Nie ma mowy żeby od tego uwolnił się trend kiedy inni wyładowują na tobie gniew, stres To tylko miasto gdzie każdy każdemu wytyka banknot To jest pułapką, niektórzy nienawidzą mnie bo tak wypadło znam to, każdy tu święty Fani, co swych wybranych mają skitranych w MP3 To sępy, chuj z nimi, poklepywanie po plecach Nie wykarmij rodziny, kpiny, pozwól wyleje to na vinyl Czyny, jak idę z nimi kminisz drzwiami tylnymi bo wszystko co ma, oddałem taśmę, znasz mnie Hip-hop to moje życie, życie na cutach w Vestaxie Z miastem zjednoczony w najniższych warstwach Daj to na maxa brat, nie ma się czego bać Pan jest z nami za każdym razem gdy na tekst odpalam siuwaxa wariat możesz nie lubić muzyki, jaka tu jest, ej lecz zamknij mordę o mnie, bo nie wiesz, kim jestem
[x2] Some people are made of plastic You know some people are made of wood