Czy są tu moje ziomy? A więc giń skurwysynu w rzece wpierdalać glony Jesteś łakomy, pycha nabija ci portfel Takich typów na tej ośce to się zabija za drobne Pokaż telefon, lub w mordę, wybór należy do ciebie Jesteś frajerem czy kołkiem, chuj ci w 997 Dzwoń po taryfę jak masz mnie siłę szukać Tylko jak cię spotkam znowu będziesz piszczeć jak suka Nie masz nic, a ten lans i ojca auto Przecież widzę jak nim wozisz tego porta za banknot Tak się składa, że znam ją, jej znaku z Tajwana Zna ją tu całe osiedle, bo to kurwa jebana A ty śpiewasz jej jak Maanam twoje słodkie pierdzenie Kiedy całujesz jej język pewnie czuć przyrodzeniem Toy'u, chuj ci w jedzenie, ty taki jesteś twardy A w tańcu zjebanym to widział bym cię z Isis Co w kieszeniach daj mi, albo połamię ci palce Do grania na pianinie pozostawię pauzę Od małego zacznę i tak powoli do końca Więc lepiej otwórz oczy, bo to tylko twój koszmar
[x2] Jeśli napierdalasz żonę, bo zupa była za słona Bym cię dorwał, zapierdolił i pod domem pochował Prosto z Teofilowa chwila moralnego kaca Jak gówno z siebie dajesz, to do ciebie wraca
Chuju płacisz za kurwę i przynosisz jej kwiaty W sumie nie wiem czym się różni twarz idioty od szmaty Stary, pryszczaty, dzieci po studiach dawno Więc czemu nie jak żona wkurwia go w tango Ten sam postój, taxa, taksówkarz i burdel Poczekaj ta historia jeszcze jaja ci urwie Dla mnie spać możesz w trumnie ogrzany świecami Albo w urnie na fali porwany jak Bali, bez granic Nie ma żadnych, to nasze społeczeństwo Czyli wóda, coco-dance plus co ma się pod ręką Ty mi nie pierdol, że co drugi to Al Bundy Co do Niemców to się zgodzę, co drugi był w Tajlandii Ale takich jak ty frajerów biorą w ramki Z kurwami chodzić na randki, brzmi jak country szaszłyk Co się lampisz na klamkę? otwieraj te drzwi Za nimi sex, bogactwo, bo tu umiera wstyd Lubisz żyć pełną gębą, niby nic, ale przyjemność Chwila w windzie wieżowca, wjazd na szóste piętro Kto powiedział, że piekło jest pod ziemią? żartował Miał być burdel na kółkach, a w drzwiach stanęła żona
[x2] Jeśli napierdalasz żonę, bo zupa była za słona Bym cię dorwał, zapierdolił i pod domem pochował Prosto z Teofilowa chwila moralnego kaca Jak gówno z siebie dajesz, to do ciebie wraca