Nie wszystko co złe zawsze się kończy dobrze Nie wszystko dobre zawsze się kończy źle Przeżyć to wspomnieć tak jest że łączy to gdzieś Tu dając siłę nam by oszukać śmierć [x2]
Ciężkie powieki z oczu podnoszą się ospale Nie kłamię, ból rozwala jakby przejechał mnie walec Ruszać się nie jestem w stanie choć chciałbym Wygląda na to że jestem jak kamień bezwładny Prawda boli, grzech kusi Tylko ja i sumienie czyli cel tej nauki Między złem naszym, mgłę masz po sufit Chciałbym wstać, poczuć tlen choć raz grzechy odkupić Czy to dzieje się naprawdę ziom? Czy nie żyję i nie wyjdę już na zawsze stąd? Tylko żałość, żal, złość, nie to nie realne Niczym grzech za grzech, choć tam gniew budził łaskę (Nagle dociera sygnał) chwilę daj mi bym mógł Poczuć że oddycham i mam wyczuwalny puls Dał mi szansę znów Bóg o czym mam więcej marzyć? Zanim uwierzę w cud, on dwa razy się nie zdarzy
Nie wszystko co złe zawsze się kończy dobrze Nie wszystko dobre zawsze się kończy źle Przeżyć to wspomnieć tak jest że łączy to gdzieś Tu dając siłę nam by oszukać śmierć [x2]
Odzyskałem przytomność, z formą jednak kiepsko Nie mów mi że na stałe wolność żegnam przez to Muszę uciec stąd, szpital nie dla mnie Raczej drugi raz śmierci życia nie skradnę Myślę gdzie jestem sami nieżywi koło mnie A fartuchy jebane, mały TV na drobne Pielęgniarki z dużym biustem w krótkich mini z dekoltem Zieleń ścian nic nie mówi mi w tej chwili dosłownie Nie wiem jak, nie wiem co, gdzie iść na co liczyć Niby podpięli mnie pod prąd ale tu smród jak w kostnicy Ręce przebite kroplówką, nie mogę patrzeć na nie Muszę zdjąć to gówno, pomyśleć poważnie nad planem Gdybym znał choć detale, wystarczy adres Tu brak znaków na ścianie kłuje w oczy jak agrest Korytarzem przez klatkę szybko do wyjścia widzisz To świat mi zgotował zamiast czyśćca labirynt
Nie wszystko co złe zawsze się kończy dobrze Nie wszystko dobre zawsze się źle Przeżyć to wspomnieć tak jest że łączy to gdzieś Tu dając siłę nam by oszukać śmierć [x2]