Listopad niby nic, ale wiadomo świata koniec Z Piotrusia do Amatorskiej niosą jakiegoś typa Słychać tramwaje jak ślizgają się po szynach Jadą na pętlę, tam się zaczyna stypa
Tyka zegarek choć skryty w komórce Serce tyka do tego na dwa Trzech emerytów zbiera się ku bójce Wrony wjeżdżają na unisono kra!
Zostaw, no mówię zostaw Nawet nie warto o tym dziś gadać Cały ten dzień to jest zdrada Zostaw, no mówię zostaw Mnie w tym miejscu, Gdzie jestem nie na miejscu
Pada jak we wszystkich piosenkach w radio Gdzieś ktoś petem ustrzelił Turnaua Ulotki pod empikiem żyją, krótką chwilę Czeka na nie śmietnikowa chwała
Na mnie elegancko nie czeka nikt I na ciebie żadne dobre słowo Ogólnie dobre słowa na głodowej rencie Palą przecinki gdzieś oporowo
Pa pa pada... Chodźmy gdziekolwiek indziej Pa pa pa da... Chodźmy gdziekolwiek indzieej Chodźmy gdziekolwiek indziej
Zostaw, no mówię zostaw Nawet nie warto o tym dziś gadać Cały ten dzień to jest zdrada Zostaw, no mówię zostaw Mnie w tym miejscu, Gdzie jestem nie na miejscu
I możesz kochać to miasto jak głupi, Którego stać na dodatkowy ser Aż cię listopad w końcu ucapi Weźmie myśli na hol, za ster
Cię złapie i pokaże ci taki peepshow, Którego blacha jest brudna jak Wszystko czego w życiu się brzydziłeś Jadą z Piaseczna siły pokojowe
Zostaw, no mówię zostaw Nawet nie warto o tym dziś gadać Cały ten dzień to jest zdrada Zostaw, no mówię zostaw Mnie w tym miejscu, Gdzie jestem nie na miejscu
I tyle głupot ile odcisków palcy Na kołowrotkach w metrze I tyle słońca co w folderach wypatrzysz Foldery ci dadzą przed metra wejściem
A potem jedziesz metrem mikrym I wiesz, że nie ma przesiadek żadnych A na powierzchni jest powierzchownie Radzi głosować na siebie radny
Pa pa pa da... Chodźmy gdziekolwiek indziej Pa pa pa da... Chodźmy gdziekolwiek indzieej Chodźmy gdziekolwiek indziej