jest czwarta nad ranem w lokalu gdzie okna są z metalu dopalam ostatniego papierosa z trzeciej paczki i usypiam burzę niespełnionych planów zza drzwi dobiega już znajomy szept to dzień nowy dzień znów przyszedł by udusić mnie i obudzić mój lęk przed światłem i fatalny ból głowy naturalną konsekwencję wczorajszej przygody
cóż podobno tak jest łatwiej i chyba bezpieczniej gdybym była przy tobie mógłbyś już nie żyć
a teraz przemycam moje myśli przez granicę depresji przytul mnie i powiedz, że to mi się tylko śni i że obudzę się gdzieś indziej na innej planecie w innym świecie gdzie nie ma pieniędzy i żyje się powietrzem inaczej znów nadejdzie okrutna bezsenność i fale rozpaczy, że ja jestem tylko jeszcze jednym szarym przedmiotem przy barze i że nic nie znaczę i nie mam imienia i jak te obok mnie w pustych szklankach poszukuję zapomnienia że kocham cię
cóż podobno tak jest łatwiej i chyba bezpieczniej gdybym była przy tobie mógłbyś już nie żyć