Intro: Stanął niepewnie na mojej drodze, swą wieczną nocą ciągle napięty jak żagiel, błaha igraszka losu, i tylko zęby miał zaciśnięte. I jeszcze drugi z nim był, z pół tuzina lat i o życiu prawdę posiadał. Obydwaj przeszli po prostu obok, za nimi cień nocy się skradał.
Refren: W zamyśleniu, w mroku idą. Już niedługo pójdą razem. Obydwaj na drogę wzięli radość i powagę.
1. Nikt nie słyszał słowa skargi z ust mężczyzny kiedy nawet kot uciekał, mając dosyć tych dotyków, które miały być rozmową o uśmiechu dziecka wymyślonym. Mały nieraz wiercił dziury w brzuchu ojcu pytaniami, co je każdy z nas zadawał. Lecz po każdej odpowiedzi sam dotykiem sprawdzał wiedzę, a kolory i przestrzenie opowiadał. (ref.)
2. Stary w życiu z niejednego pieca jadał - pił i kochał, nieraz wszystko tracił, a od marzeń głowa puchła, więc ją umiał jak w imadło dłoń ująć, zęby zaciąć. Mały słodkie bułki raz miał na śniadanie, a słodycze często widział ...w wielkim sklepie. Kiedyś także marzył (o koniku na biegunach), ale próżno byś chciał w jego oczach łzę wypatrzyć. (ref.)
3. Dziesięć lat miał mały, może więcej, toteż żalu nie czuł wcale do nikogo. Mądry już był, przewodnikiem być potrafił, tylko rzadko się uśmiechał, bo dla kogo? Dla starego tobół nigdy nie był ciężki. Odkąd razem z synem szli, to chciałby cały świat wziąć w ramiona, żeby tylko ten malutki jak najpóźniej odkrył prawdę: Ręka, w której biała laska drżała, twarda ręka, w którą życie nic nie dało, po omacku szczęścia trochę chciała wydrzeć dla szczeniaka, co w świat jeszcze kroczył śmiało. I szczęśliwy był ten stary, bo mu wreszcie na tym świecie ciągle obcym był ktoś bliski. I każdemu radość chciałby sprawić, i dziękować gotów byłby wszystkim. (ref.)
Zakończenie: Przeszli,minęli po prostu obok, lecz we mnie trwają te ich usmiechy. Jak żagiel, błaha igraszka losu, może ja właśnie jestem napięty? Czemu się dziwię, że idą razem? Czemu staremu prawie zazdroszczę? Może tak właśnie wygląda szczęście, Takie zwyczajne, takie najprostsze?