1. Pies! Bez pana, bez rasy, bez rodowodu Bez obroży, bez kagańca, bez smyczy Zwykły i szary, który samotnie ulicami się włóczy Zbyt dużo widzi jeszcze więcej nieufności się uczy Jak masa innych, małych, wielkich, młodych, starych Zwykłych, szarych, brudnych, przemokniętych Jest ich tak wiele Najlepsi przyjaciele Wielki sztuczny uśmiech przyklejony do twarzy Kawałek mięsa w ręku Piesku chodź powąchaj sobie Możesz sobie pomarzyć Pokazujesz że to dla mnie, pogwizdujesz, przywołujesz Głaskasz mnie po główce poklepujesz jak ty bardzo mnie żałujesz Zapominasz, że pies wyczuje jak ktoś go oszukuje Ale ty masz to czego tak bardzo potrzebuję Cud który uśpi głód, a mnie uratuje Nienawidzę tego! Wstydzę się za to! Bo kiedy ty mi mówisz „PROŚ!” Ja staję na dwóch łapach Krzyczysz „LEŻEĆ!” Ja się kładę „SIAD!” Ja siadam Płaszczę się przed tobą, błagam Odgryzł bym ci rękę Ale nadal staram się przekonać cię prośbami Patrzę smutnymi oczami „Nie pomogą oczy, musisz skoczyć!” A mi ślina z pyska kapie i tylko się gapie Trącam cię łapami Pożeram oczami to co trzymasz w dwóch palcach A ty machasz tym i głupio się uśmiechasz „Jak doskoczysz to dostaniesz!” Ponademną wisi i kusi mnie moje pierwsze danie Upokorzenie, którego sobie nigdy ni wybaczę Skaczę! Jak na zawołanie Ty dajesz mi zadanie A do mnie należy jego odpowiednie wykonanie Może wreszcie to dostane! Chwila spełnienia jest już bliska Ale czar pryska Gdy ty zabierasz rękę tuż sprzed mego pyska Ref. Nie ma za mną nic A przede mną jedno Przedmiot pożądania Coś co mnie pociągnie na dno Chęć posiadania 2. „Wyżej piesku, musisz skoczyć wyżej!” Zadowolony z siebie, podsuwasz coraz bliżej Swą dłoń pod mój nos „Daj głos! Daj głos!” Patrzę na wprost Ostatnia szansa by wydostać się spod kreski I zmienić swój skomlący, pieski głos W pełen bożej łaski, anielski głos Wyjść z gówna miejskich ścieków Spod mostu wejść na most Być czymś więcej niż marny, szary, dzielnicowy cień Przecież podobno każdy pies ma swój dzień Mówią tak ludzie sukcesu spoza wielkiej wody Nie ma takiej przeszkody, której nie pokonasz Dasz radę! Jak nie sam to kosztem innych niewinnych To ich pech, a nie grzech, nie bądź dziecinny Trzeba coraz wyżej mierzyć Nie przestawaj w siebie wierzyć Kurwa! Ja staram się tu przeżyć I myślę jak zdobyć To co ma mnie zbawić Sprawić że uwierzę w siebie I poczuję się wreszcie jak czystej rasy pies W swym rasowym niebie Nadeszło moje pięć minut, zostały jeszcze dwie Bierze górę chęć, pomimo że sumienie mówi NIE PSIE! Twój dzień jest dzisiaj, ruszaj i nie czekaj! Nie pomogą prośby pozostaje tylko SIŁA I choćby to zła droga była Musisz zrobić to czego ulica cię najlepiej nauczyła Ref. Nie ma za mną nic A przede mną jedno Przedmiot pożądania Coś co mnie pociągnie na dno Chęć pos