Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć Niezależnie od pory... Ale dzisiaj obiecaj mi jedno, tylko jedno My nigdy się nie poddajemy
Dziś wszystkie listy pożegnalne podarte Skończ wspominać dzieciństwo, tą mydlaną bańkę Życie mówi ci - w połowie drogi cię nie wysadzę Schowaj wizytówki firm od przeprowadzek Znów do domu wróciłeś pijany Pięści zostawiły krwawe ślady, szorujesz ściany Każdy dzień jak od kalki, jesteś jak ta w dłoni gąbka Z życia wycofany, obłędem przesiąkasz Nawiedzają cię demony Przyglądasz się wewnętrznej stronie swojej dłoni Kto? W jakim momencie? Los twój tak spierdolił Bo w sumie jesteś tu tylko klozetowym Mój bracie w niedoli Złapany, jak pieprzona stonka w słoik To koncert ślepców, nie chcesz być w tym chórze Wąchać gówno, wszystkim mówić że to róże Odpowiadasz - jakoś idzie Rzuciłeś palenie - znów tylko na tydzień Ciśnieniomierz mierzy skaczący puls Byle nie skończyć na ławce, w parku, jak lump To portret naszych czasów, a czasy są chore Pamiętaj! Kręgosłup utrzymuje głowę Wystawiasz palec na wiatr, choć sam wiesz, że nie warto W tym kole fortuny kręcisz tylko tarczą
Niesiesz ten krzyż, sam jesteś z tym Ej, co za syf, nie masz już sił Na fale rzucony w butelce list I nie czujesz już nic Nie wierzysz w nic Zupełnie nic Na fale rzucony w butelce list To tylko pod wodą krzyk
Pamiętam was razem, nierozłączni, całość Fantomowy ból, to wszystko co ci zostało Wiem, że się starałeś, miałeś sporo do ukrycia I wróciły stare sprawy, te z pierwszego życia Miałeś rację, że będzie ciężkostrawna Prawda, schowana gdzieś głęboko w fałdach Miłość polem walki, dom -- lazaret, pełen żalu Dostałeś od niej w twarz, poczułeś posmak metalu Wziąć cię miała, bez znaków zapytania Później - po co wróciłeś? Stamtąd, jak Łazarz Teraz oglądasz ją z innym typem Cisza dłuższa, niż całe, wasze wspólne życie Brak ciepła drugiego człowieka Upatrzona w suficie belka Ty! Skacowana, zapuszczona morda Nawet o tym nie myśl, wiem, że się nie poddasz
Niesiesz ten krzyż, sam jesteś z tym Ej, co za syf, nie masz już sił Na fale rzucony w butelce list I nie czujesz już nic Nie wierzysz w nic Zupełnie nic Na fale rzucony w butelce list To tylko pod wodą krzyk
Fałszywy przyjaciel to oksymoron, co drugi szuja Kawał kurwy, reszta chuja Labirynt iluzji, węszą za tobą hieny Skundlone na forsę, z nosem przy ziemi Fakt ten świat jest mięsożerny Kolejny dzień rzuca cię twarzą do gleby Śpiew łabędzi, krzywa rosnąca Tu wilk w przebraniu owcy, w przebraniu wilka owca Pomyśl ile było tych słabych akcji Na ich twarze patrzysz, nic nie ukryją maski Jeden z drugim, niech ich... żesz ich mać Zaciągnąłeś dług - to go spłać To, co mamy na talerzu - tym jesteśmy Ty kubki smakowe wystawiłeś już na śmietnik Rzadko się uśmiechasz, nie, nie od przybytku Oszczędny w uczuciach, wstydzisz się ubytków