Planet ANM: Czujesz jak pęka lód pod stopami, Gdzieś nad nami Bóg czuwa, a wokół nas echo słów i obrazy tu Tylko mróz i po małym znów co by się nie oparzyć, tfu! Oboje wiemy, że już nie uwierzysz więcej Po co te brednie, że dusza, że serce Po co te brednie, że kiedyś będzie dobrze Niektórzy pozostaną źli na zawsze już słońce Jesteś sama jest Ci zimno w eterze głosy milkną, a w żyłach jakby płynął witriol Nie chcesz patrzeć do lustra Nie chcesz patrzeć jak sinieją usta pod szminką Zegar tyka i to tyka tak, że tykanie to dotyka zmysły i zakłóca cisze Dziś tylko patrzysz na te stare fotografie i przeklinasz w myślach jego imię , sukinsynu!
Bonson: Kolejna flaszka, w tle trzask szkła. Obok koleżanka poszła jebać się jak szklanka. Pijacki bełkot łączy w pary ludzi, alko. Teraz widzę, że tu większość: same chamy, kurwy, patos. Idę na balkon W ręku szlug, telefon w drugiej. I napisałbym do Ciebie, ale jakoś brakuje słów. Zadzwoniłbym do Ciebie, ale wiem, że tego nie chcesz. Wybełkotał, że Cię kocham, tu jest źle i – serio - tęsknię. Myśli przerywa śpiew pijanych syren - nie wiem, Kurwa, może któraś myśli, że tak kogoś wyrwie. Inni pokitrani w kuchni, w grupy, stada. Kręci mi się w głowie, siadam, polej, popij, zapal. Chuj, że paliłem jakoś tak przy piątym wersie Już mi obojętne, polej, popij, jeb się. Dym gryzie w gardło i wkur* krzyk, śpiewy. Chcę się zrzygać, nie pamiętać nic. Chcę wyjść, chcę przebić ich. Zarzucam kurtkę i wiem, że mam dość już. Zarzucam kurtkę i wiem, gdzie mam dojść* chu*. Powietrze, a ja jakbym nie miał tętna. Kolejny haust powietrza, pluję, nie pamiętam.
Onar: Kilka słów ma większą wartość niż diamenty, które są wieczne Kilka ostatnich kroków z tobą przejdę Trzymam cię mocno za rękę idąc przez tłum nieznajomych Nie możesz się mi zgubić, nie ma mowy! Nie ma mowy, nie ma słów, nie ma nas, nie ma emocji Czas muruje usta, oczy tracą blask - bez tego nie mam nic Bez tego nie ma mnie, Jestem pusty Daj mi chociaż szept, a już wiem, że to ty Niekończący się ciąg sylab jak tasiemiec Wychodzi i uderza z bólem o przekrwione podniebienie Często mi się nie chce, mówię, że nawet nie mam chwili A za chwile - rozmawiam już z kimś innym To pieprzona depresja ciągnie mnie pod wody tafle Nie słyszysz mnie, mój krzyk jest niemy, choć na ciebie patrzę Te kilka słów może uratować dziś Mów do mnie i nie pozwól mi iść Te kilka słów może być droższe niż pieniądze Słodsze niż cukier i coś, na co dzisiaj mam ochotę Może być lepsze niż jutro i pojutrze Chce je tylko usłyszeć, a potem mogę umrzeć Te kilka słów które możesz wpuścić pod skórę Czasem ważą tyle, że mogę tego nie unieść To musi być lepsze niż jutro i pojutrze Chce je tylko usłyszeć, a potem mogę umrzeć Potem mogę umrzeć potem mogę umrzeć