Jak posąg w marmurze zaklęty wystajesz na klatkach I topisz w procentach talenty w tak wielu przypadkach Dlatego stanę poczekam na trzeźwości omen Nie sypnę znów garścią złotych monet Znowu przeprosisz bijąc się w pierś I w dłoniach schowasz twarz
Tych rąk trzęsących nie poznajesz Bo to nie są ręce I w szklanym dnie, nie widzisz twarzy Niegdyś tak dziecięcej Wrastasz już stopami w lód Zaklinasz się Już nigdy w życiu błędu nie popełnię
Bo mówił Ci ojciec Twój i mówiła Ci matka Utopisz w procentach talenty znów w wielu przypadkach Pamiętam modliłeś się by odzyskać spokój By spojrzeć raz jeszcze na siebie z boku Opowiadałeś taki realny sen Mniemam od paru lat
Tych rąk trzęsących nie poznajesz Bo to nie są ręce I w szklanym dnie, nie widzisz twarzy Niegdyś tak dziecięcej Wrastasz już stopami w lód Zaklinasz się Już nigdy w życiu błędu nie popełnię