Felek Zdankiewicz był chłopak morowy, przyjechał na urlop sześciotygodniowy. Urlop się kończy, czas do wojska wrócić, ale Felusiowi żal koleżków rzucić. Nie tak koleżków jak swojej kochanki, u której przebywał wieczory i ranki. Wreszcie go schwytali grudnia trzynastego i go zawieźli do biura śledczego.
Oira tarira oira tarira oira tarira o oo oo!
A z biura śledczego, wypuścić nie chcieli, Felka Zdankiewicza pod kluczyk zamknęli. Lecz Feluś nie gapa, już nóż otwiera, przebił Czajkowskiego na Fuksa naciera. Ledwie wyskoczył, zabrał meratusza, wsiada do dorożki, na Warszawę rusza.
Oira tarira oira tarira oira tarira o oo oo! Oira tarira oira tarira oira tarira ta tata tata!
A w tej dorożce, miał on czasu troszkę, więc kazał się zawieźć aż na Czerniakowskie. A z Czerniakowskiej do domu swojego, żeby opowiedzieć Mańce coś nowego. ‘Połóż się Feluś boś Ty jest pijany, połóż się Feluś boś Ty nie wyspany.’ Kładzie się Feluś do snu kamiennego, a kochanka jego do biura śledczego. ‘Panowie agenci, prędko pośpieszajcie, Felka Zdankiewicza na łóżku schwytajcie’. Panowie agenci prędko pośpieszyli, Felka Zdankiewicza podczas snu nakryli, Jedzie kibitka wąską ulicą, a koledzy jemu szczęścia, zdrowia życzą.
Oira tarira oira tarira oira tarira o oo oo! Oira tarira oira tarira oira tarira ta tata tata!
Ah, wy koledzy, czy wy nie żyjecie, czy wy mojej Mańce życie darujecie. ‘Nie martw się Feluś, my jeszcze żyjemy i tą Twoją Mańkę smykiem posuniemy. Młoda Felusiowa już w grobie spoczywa, a my na to konto kropniem sobie piwa’