Apaszem Staszek był w krąg znały go ulice, W spelunkach ciemnych gdzie podłe życie wre. Kochanką jego była zwykła ulicznica, Co gdzieś na rogu sprzedawała ciało swe. Pomimo to Stach kochał swoją Hankę, Choć nie raz bił, skatował aż do krwi. A gdy przepraszał na nową swą kochankę, To czułe słowa szeptał jej do uszu:
Hanko! O Tobie marzę wśród bezsennych nocy. Hanko! Ja bez Ciebie nie potrafię żyć I wciąż bym się wpatrywał w Twoje oczy. I przy Twym boku ja tylko chciałbym żyć.
Hanko! Twe ciało słodko pręży się, wygina. Hanko! Daj usta niech przeminie ból i żal, Że w oczach łzy - to wiem, że moja wina, Że życie płynie wśród tak burzliwych fal.
Gdy się dowiedział, że Hanka go zdradziła, To się roześmiał trzykrotnie: - Ha, ha, ha! I poszedł tam, gdzie granda wódę piła. I on też pił, bo serce z bólu schło. Po roku znów Stach spotkał swoją Hankę, A w ręku błysnął zemsty nóż I w samo serce pchnął swoją kochankę, A nad jej ciałem szeptał: - Cóż zrobiłem, cóż
Hanko! Twe ciało w bólu pręży się, wygina. Hanko! Ach, ja bez Ciebie nie potrafię żyć, Że w sercu nóż - ja wiem, że moja wina. Wszak życie płynie wśród cierpień i burz.
Hanko! O Tobie marzę wśród bezsennych nocy. Hanko! Ja bez Ciebie nie potrafię żyć I wciąż bym się wpatrywał w Twoje oczy, I przy Twym boku ja tylko chciałbym żyć.