Znów stanął na schodach katedry bram Tam gdzie kończy się Rua Poza de Bar Przebył Europę A droga to długa By ujrzeć oblicze świętego Jakuba Dziękując za łaski Wszelkie radości Nieśmiało poprosił o szczęście w miłości Zabawił w mieście nie miał innych planów Tak oto sacrum zderza się z profanum
Rozmyślał nocami i kontemplował Pokus unikał By czystość zachować Skromny z wyboru o mizernym portfelu Zamieszkał w podłym, tanim hotelu Noc była gorąca Dzikie myśli w głowie Chce porzucić ascezę W końcu ulżyć sobie Ostudzić duszę gorejącemu ciału By ugasić pragnienie wstępuje do baru Tam ujrzał postać światłem oblaną Pomyślał Modlitwy mej wysłuchano Więc zamiast szklanki zimnej wody Zapragnął dziewczyny niezwykłej urody Poznał ją w tańcu więc było mu dane Poczuć jej hiszpański temperament Zapragnął na stałe zamieszkać w tym mieście By widzieć ją znacznie częściej
Pożądanie i żądze Przysłoniły mu oczy Bywał u niej bez wyjątku każdej nocy Kompletnie bez końca w niej się zatracił Nie wiedział, że za miłość trzeba będzie zapłacić
Poznał ją w tańcu więc było mu dane Poczuć jej hiszpański temperament Zapragnął na stałe zamieszkać w tym mieście Widywać ją znacznie częściej