To co było wszystkim dzisiaj jest już niczym to co było wszystkim nic. To co pozostało twoje obce ciało jakby się nie stało nic. Noc wycięta z szyby każdy dzień na niby jakby tak musiało być. Wszystko zawsze mija pozostaje chwila pozostaje nigdy nic. Na krawędzi szkła pęka pierwsza łza może właśnie tak traci się. Na krawędzi dnia pęka cały świat może właśnie tylko tak. Zamieniłem ciebie na kawałek cienia tak jak gdyby nigdy nic. Zamieniłem sprzeciw jak się zmienia rzeczy zamieniłem całe nic. Nie ma nas przy stole więdną aureole wokół naszych pustych głów. Sobą wciąż zajęci własnej nudy święci jakby nam zabrakło słów. Na krawędzi szkła pęka pierwsza łza może właśnie tak traci się. Na krawędzi dnia pęka cały świat może właśnie tylko tak.