Synu, wytęż słuch, to kilka szczerych słów Tutaj zwykła codzienność to nie fabryka snów Znów pod koniec miesiąca brakuje kilku stów To powtarza się tak często jak pełnia i nów Nigdy nie lubiłem psów, Kościoła i rządu Długi ciągną się za ludźmi jak pogrzebowy kondukt To pierwsza linia frontu, wojenny taniec Świat jest głuchy na Twoje łzy i łkanie Pamiętasz dojrzewanie? Niezapomniany klimat Pierwsze balety, amfetamina i tanie wina Bloki spędzone w kinach były całym naszym światem Pierwsza miłość i pierwszy foch przyjęty na klatę Za te wszystkie chwile z tamtych lat Za problemy, których nigdy nie jest brak Zdrowie brat! Tego nigdy za dużo A zdobyte wtedy nauki do dzisiaj nam służą
Na pewno znasz takie noce, ten destrukcyjny moment, W którym każda myśl waży grubo ponad tonę I czy tego chcesz czy nie jesteśmy tacy sami ziomek Nasze serca pompują krew a łzy są słone Wiem, że czasem sam tonę w morzu złych myśli I jedyne co z tego mam to psychiczne blizny Wokół nas wyścig szczurów, rajd za bejmem I niektórzy go skończą jak Carradine z Cobainem Zwykły szary dzień ludzie kolorują wódką Grosze brutto, rzeczywistość mamy smutną Rób to co robisz brat, świat jest dziki Nie pozwól żeby ktokolwiek mówił, że jesteś nikim Licz tylko na siebie jeśli umiesz liczyć Bo mimo upływu lat nadal żyjemy w dziczy Zawsze jest chwila ciszy przed uderzeniem burzy Świat należy do odważnych, nikt nie pamięta tchórzy Niektórzy są głupi, chcą się zabić Sam zrozumiałem jak bardzo człowiek może być słaby Wszystkie wady tego świata tworzą moją poezję Więc wylałem frustracje nagrywając bezdech To bezsens chłopaku mimo całego syfu Nie rób sobie krzywdy przez rzeczy, na które nie masz wpływu Bo depresja jak tyfus niszczy społeczeństwo I niektórzy poddają się tej dziwce zbyt często
Nie chcę pierdolić bzdur jak masz żyć i co robić Niektórzy z nas już za życia kopią sobie groby Mijają doby, nie jesteś już taki młody Beztroska zamieniła się w walkę o dobrobyt Odwieczne schody, świat kłamstw i pleśni Wypij za tych co nie mogą i tych co odeszli Teoria orła i reszki, kwestia farta Życiowy sarkazm, diabeł zna się na żartach Nic nie warta jest duma ludzi bez honoru Dwulicowość to jedna z najpopularniejszych chorób Gra pozorów, fałszywy uśmiech Judy Kaprawe oczka, pasożyt pełen obłudy Czas wyczyścić brudy, niewielu to potrafi Choć każdemu z nas trupy wysypują się z szafy Nie chcę prawić morałów bo sam nie jestem święty W górę szkło, wypijmy za błędy