Kolejny raz Wyskakuje przez okno Odbijam się w kawałkach szkła Tysięczne mnie Zasysają powietrze Me ciało spowite we mgle Te kilka chwil Zdaje się być jak wieczność Wieczności nie przeżył nikt Z pozoru tak Wręcz banalnym stwierdzeniem
Oszukuje mój strach
To tylko sen, tylko sen To nie dzieje się naprawdę To zdarzyło się Już zdarzyło się Ci ludzie Giną codziennie we mnie Ludzie, giną codziennie we mnie Ludzie, giną, ludzie, giną Ludzie
Przez kilka chwil Nieruchomo przy biurku Oglądam to wszystko jak film Tuż obok mnie Wytężony wysiłek Żelazo jak karmel się gnie Biegnę do drzwi Są tysiące przede mną Każdy jest ważny jak nikt Zdążę i tak Przecież zdążę na pewno