Miałaś wtedy osiemnaście lat, gdy do miasta przybył on, miał na sobie więcej łat, niż ze sobą forsy wziął. Mówił ci, że zwiedził cały świat - prawda, nie był z twoich stron, co mu dałaś - wypił więc i zjadł, potem cię za żonę wziął.
Widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest, widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest.
Elegancki to on zawsze był, trzy koszule w jeden dzień, ty prasujesz, a on śpi lub do rana bawi się. Gdy o świcie do dom wracał znów, choć pijany albo zły, ty się cieszysz, że jest cały, zdrów i że przy nim jesteś ty.
Widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest, widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest.
Do więzienia potem trafił on, choć nie na śmierć wtedy bił, ty płakałaś, jak był sąd, że się trzeba żegnać z nim.
Przychodziłaś do więzienia tam, co dzień paczka albo list, ktoś się nawet z tobą żenić chciał, nie odpowiedziałaś nic.
Widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest, widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest.
Przeminęło dziesięć twardych lat, gdy z więzienia wyszedł on, znów mu szczęście chciałaś dać, ale on już inną wziął. Wypłakałaś całe oczy twe - popatrz, ile ty masz lat... a on jeszcze hula, bawi się, a on jeszcze młody jest.
Widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest, widzisz, mała, jak to jest - tyle serca, taki gest.