Natchnionym przez Bogów garb oświecenia dźwigam przez wieczność. Wędrówka bez końca, bez wytchnienia. Dar otrzymałem w gęstwinie ścieżek życia, gdzie zamierzchłe czasy splatają się z naszą drogą, której pył unosi się niczym wskrzeszony duch zapomnianej potęgi. Orle czy widzisz? W tobie mądrość i siła! Cień twój na leśnych polanach postrach sieje niczym nagie miecze w naszych białych dłoniach. Lecz drogi nie wskazuj, my wiemy, my znamy smak zwycięstwa. Niech jeno głos twój na jawie wiary dodaje tym, których upiorami zwą a nocą do snu koi. Nie pragnę uciec w zapomnienie przed plugawą rzeczywistością, staję twarzą w twarz dzierżąc oręż i gasząc blade światła aureoli. Tu nawet przegrana zwycięstwem jest, bo to co boli nie umiera, a czarne serca legionów Sławii wiedzą co to ból. Lecz cóż to znaczy? Głosy szepcą że nie dla klęski stworzonym, lecz dla chwały!