Dzisiaj wiem, że już nie mogę tu wrócić I nie zobaczę już nigdy tych miejsc ani tych ludzi Metaliczny dźwięk kanistra Ten benzyny zapach i tlen z ozonem, ogień wśród burzy Patrzę wstecz, silny deszcz podmywa brzeg Gdzieś po drugiej stronie miasto się budzi Jeszcze przed chwilą mogłem przejść wycofać Lecz teraz spalony most już nie da mi zawrócić Przerażająco obojętny idę przed siebie Zostawiając wszystko, co poznałem na tym świecie przecież I każdy podmuch wiatru czuję się jakbym całe życie siedział w próżni I czy siedziałem rzeczywiście nie wiem Nie jestem w stanie dziś rozróżnić ich od siebie Indywidualizm kończy się jak płacisz kartą w sklepie Jesteśmy tacy sami, kiedy jemy, wydalamy, śpimy Umieramy i wierzymy, że dziś będzie lepiej Idę przed siebie, nie wiem, po co Może bym odpoczął, ale chyba nie zmęczyłem się Idę przed siebie nie wiem, po co Czy jest chociaż jeden, który serio, dokąd idzie wie Nie znam twarzy czuje brak wzroku na plecach Wiem ze nikt nie będzie tęsknił ani się z rozpaczy wieszał Po co mamy zaszczepione sentymenty w genach Chyba po to żebym czuł się inny tu i teraz Barman życia amnezję ze sklerozą wstrząsnął w szklance Dla mnie jak pod narkozą jest mi bardzo fajnie Więc zapominam doskonale perfekt całkiem O czym całkowicie zapomniałem właśnie Po jakimś czasie trafiam na spalony most Po mojej drodze żeby iść na wprost nowy most zwodzę I nie wiem czy już bylem tu, bo okrążyłem glob I remontuje wciąż i pale tę samą przeprawę non stop dalej
Ref. Palisz przeszłość jak kolejny most Wiatr jest znosi popiół wdychasz go Wiesz już ze ten gorący oddech spalił cię A ja wdycham to, żyjesz we mnie