Od Stryjskiego Parku, hen aż po Gródeckie, Płynie wspomnień siwa mgła. Przypomina miasto, pokochane dzieckiem, Które ciągle w sercu trwa. No i co ja zrobię, że znów musi człowiek, Wracać do swych młodych dni. Kiedy na jednego, gdzieś hulał z kolegą, Każdy batiar przecież wi.
Ref. Na wesołej Lwowskiej fali, Szczepko z Tońkiem bałakali. Że u ciotki Bańdziuchowej, Mleko jest od wściekłej krowy. Przy bufecie na harmonii, Batiar polkę rżnie jak z nut, A kubitów w całym swiecie, Nie ma takich – joj! – sam mniód.
Z wysokiego Zamku, aż na pochulankę, Nawet minut mniej niż pięć. Do Karolci swojej, człowiek gnał na randkę, Gdy miał na Karolcię chęć. A jak się znudziło, zabawianie w miłość, To rzucałeś babę precz. I za swoje zdrowie, wypić musiał człowiek, Zdrowie bardzo ważna rzecz.
Ref. Jak dać chciałem do wiwatu, Piłem likier Baczewskiego. Cały tydzień, a w ogóle, Za złotówkę byłem królem. Ta człowieku – ta ćwierć wieku, recytacja Przeszło – znikło – szkoda słów. recytacja I co z tego, dnia pewnego, To się może wrócić znów. Recytacja
Od Zamarstynowa, aż do Kleparowa, Jeszcze echo krąży gdzieś. Jakaś średniowieczna, czy renesansowa, Snuje się Lechicka pieśń. W myślach mijasz stary, Bernardyński kościół, Słyszysz Legionowy śpiew. Może w dzień zaduszny, znicz zapalisz pośród, Wiernych Kulczakowskich drzew.
Ref. Tam gdzie Lwowskie śpią orlęta, Wieńcząc swoją epopeję. Przeszłość zżywa, wciąż pamięta, Przyszłość zawsze ma nadzieję. Wiek nam głowy już pobielił, Wkrótce pewno zbraknie nas. Gród co Sender rył Fidelis, ü Trwa jak zawsze bo ma czas.