Jarzyna miał urodziny, pojechałem na Młociny Rano kac dopiero przyszedł, gdy mijałem Wawrzyszew Stale pijany, mijam stare Bielany Stale nabuzowany, w starych ubraniach, stale zaspany Jakbym był religijny, to bym poszedł na spowiedź Ale mam kłopoty z Bogiem, myślę widząc Słodowiec Powietrza wylot gdzieś przy metrze Marymont Znów nie starczyło mi na wydech, muszę wyjść na ląd Jedząc kanapkę, strasznie mlaszcze chłopak A to dopiero Plac Wilsona, chyba zaraz skonam Artysta z teką myśli, że jest Matejką, a może Banksym Ale brak mu wyobraźni, zaraz Dworzec Gdański (NASTĘPNA STACJA) Ratusz Arsenał Przedniojęzykowe "Ł", ja cierpię katusze teraz Zamykam oczy i wróżę, że to już Świętokrzyska Wraz z kababem wsiedli ludzie, mieląc mięso w pyskach