15 grudnia roku pamiętnego Poszli ulicami, miasta portowego Robotnik stoczniowy, z dokerem pod rękę Nie wiedząc, że własną krwią piszą piosenkę Bo przecież ich ojciec, pięściami ze stali Do przepaści dziejów, strącił Kapitalizm I swymi rękami, zbierał gruz Warszawy Dla partii, dla chleba, robotniczej sprawy Szli tylko przypomnieć, tym co zapomnieli Że nim w tłuszcz obrośli, w ręku kilof mieli Lecz gdy zawołali, chleba daj nam Polsko! Przysłała im władza Milicje i Wojsko Zaciśnięte ręce, wznieśli ponad głowy Stoczniowiec i doker, żądali rozmowy Zamiast odpowiedzi, do tłumu się strzela Umiera stoczniowiec, na rękach Dokera Gdy krew się polała, serca się wzburzyły I swoim płomieniem, do partii spaliły Płomień ten ożywił, bladą twarz dokera Gdy gnieciony czołgiem, na bruku umierał
Ref. Ojciec oczekiwał synów oraz chleba Nie wiedział, że zaszli po chleb aż do nieba A za jego synów, Ci co pozostali Pięścią, krwią, kamieniem, historię pisali 3x
Zamiast odpowiedzi, do tłumu się strzela Umiera stoczniowiec, na rękach dokera