Wszyscy mają smartphony i wierzą w mrzonki Potem myślą, że Mrożek to mrożonki Już mnie nie bawią te puste, spięte ziomki Lepiej niech idą do lasu na poziomki
[Refren: Gural] x2 Asystowałem, gdy się rodził wolny rynek Dzisiaj zobaczę jego szybką śmierć Bloew, bloew, bloew Wypluwam cały magazynek Bloew, bloew, bloew Czysto, możemy wejść
[Zwrotka 1: Gural] Znowu wejdę, zatańczę z werblem, podpalę bit Krzyczę "Mayday!" na linii frontu jak MC Ren Angela Merkel składa ofertę, Putin u drzwi Jak Space Invader, zwiastuję wejście obskurnych sił Wszyscy mają smartphony i wierzą w mrzonki Potem myślą, że Mrożek to mrożonki Noszą w kieszeni noże, chodząc po dworze Tulić hajs to ich bożek, wierzą w nowe porządki Mnożę flow nie najgorzej, przeplatam wątki Każdy orze jak może, pielimy grządki Jaki wspólny korzeń? Pogan obrządki A hymn Polski śpiewają dziś Jarząbki Dobre złego początki, bije piątki z kumplami Tak przeminęły piątki z latami Zgodnie z rapu kanonami, czytaj między wierszami Rymy krążą nad osiedlami, razem z mewami
[Refren: Gural] x2
[Zwrotka 2: Kaczor] Gdzie się podziało to szczęście i beztroska? Reportaż z linii frontu jak Anna Politkowska Budując ołtarz oparty na błahostkach Zapominamy jak niewiele warty jest los nasz Byle nachapać się i dostać na szczyty W płonących mostach widząc tylko profity Idąc tą drogą i ty gdzieś donikąd zmierzasz Ja z muzyką przy tym jestem ciebie nie wart Co? A może tak bardzo się mylę Gardząc tym, czemu hołdują młode szczyle Dziś, a rym jak tępy sztylet pruje powietrze I szlakiem krętym nie zawsze jest bezpiecznie Podchodzę od zawietrznej, wierzę w każde słowo A życie lepsze nie zawsze jawi się kolorowo Pośród nadętych pawi być mądrą sową Czarną wdową, która jadem pluje w zawiść
[Refren: Gural] x2
[Zwrotka 3] [Gural] Te przyklejone uśmiechy, jest świetnie Łowcy like'ów, handlarze wyświetleń Sukces wedle ludzi, co mają z deklem I prężą się wściekle, żyjąc w odbitym świetle Rap gra jedzie w karetce na OIOM A mury rosną, a bloki jak stały stoją Miasta przesiąknięte paranoją, jutra się boją Te rany długo się goją, duch jest ostoją [Kaczor] Słowa lecą jak łuski, mam załogę jak Gustlik Wracam odbić od pustki, pisząc własną opowieść Tych, co z życiem uszli pragnąc racji swych dowieść Kładąc los swój na szali w stadzie milczących owiec Jak tonący tankowiec zostawili tu ślad swój Cisza wciąż prowadzi przez chciwości grobowiec Świat kontrastów, poklasku i gównianych rozkminek Bloew, bloew, bloew Dziś w niego cały magazynek (taa)