Cóż to rycerzu Litwy, Z lackiej wracasz bitwy Pałasz goły unosisz nad głową? Twój koń bielszy od śniegu Wiatry wyściga w biegu, Iskry sypie rzęsiste podkową?
Jestem pogoń Litwinów, Niosę pałasz dla synów, Pałasz jeszcze lechicką krwią dymi, Niech się wcześnie poznają S krwią co niegdyś lać mają Hojnie, szczodrze, jak lałem przed nimi.
A gdy legnę w kurhanie, Niech zawieszą na ścianie Ten miecz obok z lemieszem i kosą. Ile razy zobaczą Niechaj po mnie nie płaczą, Lecz taki dar swym dzieciom przyniosą.
Gdzież to orle mój biały Lecisz z litewskiej skały? Twój dziób jasny jak ostrze u włóczni, Lecz twe piersi i szpony Znój oszpecił czerwony, Postój, obmyj się w Niemnie, odpocznij!
Jestem orzeł Polaków Spieszę do ziomków - ptaków Z dobrą wieścią bo z naszych wygraną. Żarłem mózgi, wnętrzności, Dziób wytarłem o kości, Pierś i szpony niech we krwi zostaną.
To krew z litewskiej żyły! Niosę przysmak ten miły Na próbkę dla mych orląt, mych dzieci Niech skosztują Litwina; Moja żona orlina Wnet po resztę zdobyczy poleci.
Dość dość orle, pogoni! Nie ostrz dzioba i broni Na sąsiednich narodów dwóch mękę, Bo po groźbach, po trwogach, Wieloletnich pożogach, Litwin Lachom braterską dał rękę.
Obaj w zgodzie, w pokoju, Biegną razem do boju, Niby jednych rodziców dwa syny. Na puklerzu ich świecą, Na chorągwi ich lecą Pogoń z orłem po wspólne wawrzyny.