Był blady jak niebo, bez cienia uśmiechu, jak wicher do lotu się rwał. Zapragnął spróbować, sam sobie na przekór, więc stanął na szczycie wśród skał. Szum morza złowieszczy dobiegał z oddali, jak gdyby miał skończyć się świat. On jednak nie widział ni burzy, ni fali gdy skrzydła rozwijał na wiatr.
Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar, przekroczyć chciał zaklęty krąg. Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar, przekroczyć chciał zaklęty krąg. Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar, przekroczyć chciał zaklęty krąg. Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar...
Na oścież ramiona otworzył do lotu, choć serce wypełniał mu strach. Lecz wiedział, że musi, że wreszcie jest gotów, że wolność ryzyka ma smak. Wciąż wyżej i wyżej, do słońca szybował aż zniknął i spłonął jak ćma. Tak wielu Ikarów się rodzi od nowa, a lot ich szaleńczy wciąż trwa, wciąż trwa, wciąż trwa.
Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar, przekroczyć chciał zaklęty krąg. /x3 Szalony Ikar, uwierzył w siłę swoich rąk. Szalony Ikar!