Ja bezmiarami chłodu spowity przez wieczność Ja moc i bezmoc - wilczy cień Ja bezmiarami chłodu spowity przez wieczność Ja moc i bezmoc - wilczy cień I choć czasami nachodzi mnie zwątpienie Jednak wypełni się mój mroczny los Bowiem w mej duszy czerń zasiadła na tronie Teraz tu panuje wieczny cień Serce niekiedy jeszcze zatęskni Ale nie ma innej drogi poza tą, w wilczą noc
Wilki wyją na cześć Matki Nocy Do srebrnego księżyca W tę niekończącą się grudniową noc Ja dzierżę miecz w mej skrwawionej dłoni Klnę się na Bogów W lesie spoczęlo serce me
Wrogowie śmierć chcą zadać mi Lecz nie są w stanie zabić mnie Szyderczo śmieję się z ich słabości Jestem ponad tym światem Noc mą panią jest
Odchodzę w jej ramiona Wśród mroku zimnych skrzydeł skrywam się I tylko wycie szaroburych braci Zwiastuje światu, że dopełniło się Moje mroczne i wilcze przeznaczenie