Głód rozkurwu nie grozi mi kiedy na traku So smaku narobi mi Głód rozkurwię jakbym szedł w Nairobi na Prodigy Jebany skill tu widać lajtowo na dłoni, Ty W sumie to jak na dłoni? Nie szkodzi, Ty Graniem w drogę wchodzisz mi? To jakbyś grał Breivikowi na fobii, Ty Kto tu użyć broni zabroni mi? Naskrobią mi kroniki za to flow, które już głowę tu kroi mi? Jakbyś wjebał osiem moli do coli mi, polej mi Za te pętle jebnięte, chce więcej to zjem więcej Daj palca, a wezmę rękę, nie będzie tu jej więcej Widać, jak spróbowałbyś podnieś ją w geście zwycięstwa Victoria jest jedna, jej litera V, żegnaj Trasa roku, zobaczysz w pracy paru chłopaków z bloku Co pomimo braku pracy nie czują braku lokum Trzy narodowe tam mieszczę ten fejm Widzimy się u Ciebie w mieście, daj play,
Jebany pokaz stylu, Wy, wszyscy go chcą! Idź przyszykuj sort, by wirował dym ze spliffów I mikrofon przycisz im, bo Ona się buja nie do rytmu, bo słyszy ich flow Jestem tu po to, by sprzed nosa zgarniać splendor Paru gościom, którzy potrafią tylko kłapać gębą Że mają flow, styl - ta na pewno Głupio im, kiedy zjadam bit do którego nie wiedzą jak machać ręką Człowieniu, hasło "Puff puff pass" Człowieniu, znasz to nadstaw pięść Beczka, wiesz, taryfa nocna Czasem portfel wręcz mi się zasysał do środka Hajs to perpetuum mobile dlatego się gubią debile Robiąc go, by zrobić więcej włożą pętlę na szyję Dla mnie to żaden przywilej, nie po to koncerty gram, dziwko Tylko jak widzę te szczęki na ziemi coś mi mówi, że pykło
Megaloman, chyba napiszę o tym elaborat Niesie mnie ta fonia w górę, dźwięk na generatorach Nic już nie zostaje po nas jakbym miał udzielać porad Wychodzę bym dać im siłę uderzenia; De La Hoya, stop W środku ciężko się poruszać Nienawidzę tłumu, chyba, że mogę się w niego rzucać Znasz mój temperament Poznałeś go zanim nagrywałem nielegale Teraz całym trzęsie krajem W każdym mieście na nie hype jest, Wu do E Ze mną mój człowiek Ike, nie przestawaj mu na ręce patrzeć Ode mnie nie oczekuj pokory Mogę pozwolić sobie, by stawiać bez stresu na swoim I nie czuć kontroli, proste, liczę hajs z rapu Całe życie w plecaku, znasz moje imię z plakatów, Ty Kładę rap pełen wymiar etatu, jak chcesz to mnie zaatakuj
Pytasz jak przed koncertem mam talizmany na szczęście? Nie z reebokami na pięcie, choć zawitamy w twym mieście Mam Cię, mówi Pani na pierwszej Ładnie, wódy da mi jak nie chcę Więc prosi chociaż o zdjęcie, szczery uśmiech jak nigdy Mobilizacja przed wejściem, Ty wyuzdana jak Lilki Myśli trzeźwe, się porobimy po wszystkim Zaraz wbija nasz tercet, znów zapamiętam przebłyski Ty, kiedyś kombinacja V, W.E.N.A, Smarki Smark? Teraz święta trójca Kuban, Quebo no i Kuba Knap Na plakatach moja twarz, to mój własny raj Ziomek kręci już kamerą ten nasz lunapark Chodzę po klubie, jak po planie klipu A mnie miało już czekać tu rozliczanie PIT-ów Pchanie syfu, mój czas nie stanie Biszu Spadam w górę, gdzieś tam na salę VIP-ów