Wśród śląskich lasów, na dnie czarnej wody Szepcze swe klątwy skazaniec niemłody: „Wódki za dużo, za mało miłości – Dusza twa zgnije, nim zgniją twe kości”. I wtem upiór straszny i woda przeklęta Wyciągną palce – pochłoną młodzieńca Wymażą sen, zmyją stóp jego ślady A serce jego zje utopiec blady.
I tak wicher targa duszę niewdzięcznika I tak życie jego w głębinach wód znika I tak ostatni szept przesłał swej dziewczynie Nim pamięć o nim na zawsze przeminie. Dziewczyna miłości swej los marny odgadła Nad wodę przybiegła, na kolana padła A utopiec zadał jej pytanie straszne: „Kiedy deszcze zaczął padać na zawsze?”