Lepszy towar niż na Jamajce ziom Jaki stuff, masakra człowieku, dzwoń do Paxona Ej dzwoń do Paxona
- Halo, Paxon? - Ta - Mamy taki stuff, że nie uwierzysz ziom - Ej dobra, to wpadamy do Bardachy, w końcu są bakacje
Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił. Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił.
To są bakacje, bucha bierze tu każdy pacjent, owacje Ziomy odbierają na moim paśmie, masz mnie Kiedy blanty wprowadzają baśnie - czuję wyraźnie man Nie ma mnie z wami, kiedy bucha nie wezmę rano Poznałeś mnie, więc poznałeś moją tożsamość I nie będę normalny, gdy nie wezmę bucha w płuco Ja będę sobą, kiedy ziomy to pokruszą
Kiedy odpalam blanta mija mi chandra Tworzę ten soundtrack lajt man, dymi się z majka Wrocławska Jamajka, po parkach baka fajka Oczy na zapałkach, pełne płuco na bakacjach Spokojnie jak ambient dalej palę gandę Mam bandę, co rapsy robi nienagannie Nie na handel, nienachalnie, macha walnę Zapodam koleżce, niech spokojnie się sztachnie
Rozkrusz to teraz, zroluj i zapal To chillout nie spina, kolumbijski katar Tyle słońca nareszcie, kręci się mini bat My rządzimy na mieście jak Pablo Escobar Mała podwijaj kiecę, lecę, zawijam lole jak precel Fazy hycel, smaży się sznycel Kiedy znikają ulice nie męczę się tylko Kręcę i krzyczę: zmieńmy w tęczę te szare ulice!
Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił. Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił.
Na dworze upał, Ty weź się z nami upal Nie wal głupa, krusz to w palcach, bo to gruda krucha Każdy ma uśmiech od ucha do ucha, tu każdy sztacha bucha To tłusty ciur, nie żadna podpierducha Posłuchaj ziom, nie zapomnij o bletach Stuff pokitrany po kiermanach i skarpetach Pełna peta, już na starcie nie wiem gdzie jest meta Ze wzrokiem kreta cieszę mordę, jak na kabaretach Ej! W płucach kat morderca, rym prosto z serca Zobacz co nas napędza: bity kozackie Dziada jak S klasa Merca To NDK na bakacjach i Wice Wersa
Jaraj, jaraj, jaraj, albo spierdalaj Na każdym letnim festiwalu psów cała fala Pozbyli się gunów i są przebrani za fanów A Ty patrz na swe kroki i omijaj wyroki To bakacje Wice Wersa, NDK Ziomy mają dobre topy, palę z nimi i ja Cały rok bakamy potem tune'y nagrywamy A w bakacje na grubo się opierdalamy
Zaszczyciło słońce na horyzoncie Dajcie mi bonga i skręćcie po joincie Wygodnie usiądźcie w Bardachy porcie Chcę widzieć uśmiech na każdej mordzie Bo to są bakacje, więc czas na biwak Chłopaki mają ciur i siedzą na skrzynkach piwa Pogoda na kozaku podobna do bidżiffa Słuchaj tego chłopaku, bo bania sama się kiwa
Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił. Pełen chill, z nieba się leje żar. Gorący jak grill unosi się ganji czar. Piękniejszy od lilij, my żyjemy dla tych chwil. Jaramy z naszymi ziomami aż nam braknie sił.