[Zwrotka 1] Chyba nie byłem nigdy za dobry dla siebie Tyle razy wymierzałem sobie cios Każdy ranek jak zawody w K1 I tylko zadający rany to “pros” Bardzo długo do mnie szło zrozumienie A potem parę razy je mijałem o włos Aż pewnego dnia wreszcie pierwszy element Trafił na swoje miejsce i zbudził to coś - świadomość Nie jesteśmy tylko zbitką tkanek Zobacz sam, jak to wszystko zgrane Czasem brak perspektywy nam Ale na bank to nie tylko przypadek Głęboko w sobie zakopaną mamy tę prawdę o sobie samych Zapomnianą aż tak, że nie dowierzamy Kiedy jawi się nam przed oczami Więc każdego dnia wolimy stawiać na materializm I gonimy latami tak za zmianami Przekonani, że znajdziemy siebie gdzieś za zakrętem A wystarczy parę chwil sobie dać żeby zdać sobie sprawę z tego co w nas niezmienne Jakiś element nas, gdy wrastamy w materię budzi w nas gniew Bo podświadomie każdy z nas wie że jesteśmy jak wiatr Który wieje gdzieś wysoko ponad koronami drzew Tyle rzeczy w nas pompuje zwątpienie tak głośno A krew pompuje tlen tak cicho że ciężko nam uwierzyć w to, że Największy skarb dostajemy za friko Może zrozumiesz to wszystko już dziś Może jutro i może przyjdzie to z trudem Ale, gdy już odkryjesz swą naturę Pisz mail, zbij mi pięć mówiąc “Jestem cudem!”
[Refren] Ja jestem siewcą! Dobrzy ludzie ze mną Dobre ziarno idą siać Rzucamy je w ciemność, mając pewność - Komuś może światło dać Każdy z Was jest siewcą! Dobrzy ludzie zewsząd Dobre ziarno idą siać Rzucają je w ciemność, mając pewność - Komuś może światło dać
[Zwrotka 2] Szukamy siebie zawsze nie tam, gdzie trzeba: Przeszłość, przyszłość A ucieka nam piękno.. Czego? Teraz Trzeba to zmienić szybko Nie raz dajemy się dobijać opiniom Bierzemy je za rzeczywistość naszą Bo nie wiemy, że je można ominąć I żyjemy tak we wszystko włażąc Samoocena upaprana od stóp do głów Stoi przywiązana do cudzych słów Ile może to trwać, po grób? Ile lat snuć się można jak trup? Każdy z nas jest własnym guru Sami przysparzamy sobie masę bólu Czas otworzyć te bramę na środku muru I obudzić to światło w duchu Bez miłości i szacunku do siebie Zostaniemy ofiarami, które szykują pętle Na co? Na same siebie Ale wierzę, że drzwi dobrych dni nigdy nie są zamknięte Dla korporacji zaślepionych zyskami Jesteśmy statystykami a traktujemy jak święte To, co rzucają nam zamiast o siebie dbać I nie łapać się na każdą przynętę Nie przyszedłem tu by prawić morały Lecz podzielić się tym, co może, może, coś zmienić Serce nie pozwala mi zostawić tego Co widziałem w setkach źrenic Już czas nauczyć się wypatrywać tęczy, gdy pada Zwłaszcza, kiedy pada w nas A gdy zmrok zapada Mrokowi nie dawać szans I kierować się ku światłu gwiazd