Gdy o swicie pedze wichrem przez ulice, jak przyjaciel dobry, miasto wita mnie, i naprawde tyle szczescia wszystkim zycze, ile daje mi Warszawa w_kazdy dzien. Prosze wsiadac, nikt nie spozni sie do pracy, pojedziemy szybko, choc wokolo las... Las rusztowan wokol nas, to wlasnie znaczy, ze nie stoi tutaj w_miejscu czas. Autobus czerwony, przez ulice mego miasta mknie mija nowe, jasne domy, i ogrodow chlodny cien. Czasem dziewcze spojrzenie rzuci ku nam, jak plomienny kwiat. Nowy jest nie tylko Nowy Swiat, u nas nowy kazdy dzien. A motor tak buczy, dudni basem ponad mostem w_tej tonacji radosci, w_ktorej serce moje gra. Autobus czerwony, a w_nim ludzie, chocby kazdy z_was. Wszyscy patrza, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe. Wszyscy patrza, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe. Kierownice trzeba chwycic w_mocne dlonie, kiedy motor, jak kon mlody naprzod rwie, nawet wiatr od Wisly nas juz nie dogoni, nie dogoni nas golebia szybki cien. Prosze wsiadac, to ostatni kurs, a potem, gdy umilknie juz motoru dzwieczny rytm, w_jasne oczy spojrzec, a serce mlotem, na twoj widok, mila, zacznie bic. Autobus czerwony, przez ulice mego miasta mknie mija nowe, jasne domy, i ogrodow chlodny cien. Czasem dziewcze spojrzenie rzuci ku nam, jak plomienny kwiat. Nowy jest nie tylko Nowy Swiat, u nas nowy kazdy dzien. A motor tak buczy, dudni basem ponad mostem w_tej tonacji radosci, w_ktorej serce moje gra. Autobus czerwony, a w_nim ludzie, chocby kazdy z_was. Wszyscy patrza, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe. Wszyscy patrza, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe. Autobus czerwony, a w_nim ludzie, chocby kazdy z_was. Wszyscy patrza, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe.