Za moimi drzwiami przyczajone krzyki gotują się do skoku na moją głowę. A kiedy im otworzę, zostanę polskim świętym, kiedy czarne ptaki siądą mi na duszy.
Umrzyj... Umrzyj za to, albo za to, albo za to. Umrzyj... Umrzyj za to, albo za to, albo za to.
A kiedy będę mądry, nauką czarnych krzyków, kiedy stracę oczy i ogłuchnę, mądrze się uśmiechnę na swoją głupią przeszłość i tu mnie kopnę, swoje życie.
Umrę... Umrę za to, albo za to, albo za to. Umrę... Umrę za to, albo za to, albo za to.
Umrę... Umrę za to, albo za to, albo za to. Umrę... Umrę za to, albo za to, albo za to. Umrę... Umrę za to, albo za to, albo za to. Umrę... umrę za to, albo za to, albo za to.