Przemyca mnie życie w szaleństwie przez mgłę, Przez lasy, urwiska, mokradła. Po drodze swe stopy kaleczę do krwi, Przekleństwa się gniotą na wargach. Ledwo, co żywych zawloką pod mur, A życie im skoczy do gardła, A potem bez słowa wyniosą za drzwi Ich żółci i krwi pełne wiadra.
Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet mama, mama budu ja.
Za ręce, za nogi chwytają się ról Ci, którym większość przypadła. I jak głodne kurwy, co walczą o kość, Hołota parlamentarna. Historia pokłuta od krwawych już dat, Wisła na mapie, jak blizna. I bardziej dziś obce nam słowa są trzy Bóg, Honor, Ojczyzna.
Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet mama, mama budu ja.
Jednemu karabin, a drugiemu pięść. Walki i strzały w Tybecie. Tam chińskie mundury już ciężkie od krwi, Krew szybko wsiąka w nie przecież. A Bóg się przygląda przez ogień i mrok, Sam nic tu zrobić nie może. Płyniemy przed siebie, gdzie nasz ostatni port. W opiece nas miej dobry Boże.
Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet mama, mama budu ja.
Przemyca mnie życie w pijaństwie przez mgłę, Chodź, wódki się ze mną napijesz. Tu wódka jest dobra, choć czasy są złe, A życie naprawdę jest żywe. Jak po sztormie spokój, jak po nocy świt, Usłany ludzką udręką, Królestwo, co pęknie odrodzi się znów, Piosenka zostanie, piosenką.
Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet nieba, budu ja, Pust wsiegda budjet mama, mama budu ja.