Wybiegani, wysłuchani, wybawieni Siądźcie w koło do ogniska mego stóp Chcę powiedzieć wam o tamtej złej jesieni Z której przyszedł ten harcerski leśny grób Myśli mieli rozczochrane tak jak dzisiaj I mundury te dzisiejsze mieli też Lecz stanęli w pogotowiu gdy padł wystrzał I bronili tej największej z wielkich wież
Harcerze, którym słowa na ustach zamierały Harcerki, którym uśmiech zabrał wojny czas Jak ptaki po przestworzach losu szybowały I spadały jak puszczony bez nadziei głaz
Mogli odejść, mogli uciec w swoje jutro Nikt by słowa im powiedzieć nie był śmiał Lecz zostali, chociaż było im tak trudno Gdy za pierwszym strzałem padał drugi strzał I dla Polski tej czuwali dniem i nocą Polski sztandar osłaniali własną krwią I odeszli kiedy wzięto ich przemocą Aby w ziemię wtopić całą duszę swą
Harcerze...
Niech im pokłon odda nasze pokolenie Tym co umrzeć tam musieli mimo snów I gdy przyjdą by podeptać nam marzenia Polski sztandar osłonimy piersią znów