Słońce ziemią kołysze Chmury z nieba wytarło Zasię słychać jak w ciszy Z kłosów sypie się ziarno Babom łydki bieleją W podkasanych spódnicach Ziemia pęka nadzieją Rodzi się południca
Ptaki w jej warkoczach drzemią Gdy spękana słońcem ziemia Jak ta wola co od Boga Chodzi gdzieś po swoich drogach
Nikt nie dowie się o tym Dokąd idzie, skąd przyszła Czyje ciężkie żywoty Dźwiga na koromysłach Idzie dalej wciąż dalej Gdzieś na chwilę przystanie Baba świecę tam pali Chłopskie tam umieranie
Ptaki w jej warkoczach drzemią Gdy spękana słońcem ziemia Jak ta wola co od Boga Chodzi gdzieś po swoich drogach
Przyjdzie do mnie gdy lato Za lat ile - sam nie wiem Przyjdzie stanie przed chatą Powie: „Czas już na Ciebie” Dzieci ziemią obdzielę Zrobię jeszcze póki co I w pachnącą niedzielę Pójdę za południcą Pójdę za południcą Odejdę z południcą...