Жил Александр Герцович, Еврейский музыкант,- Он Шуберта наверчивал, Как чистый бриллиант. И всласть, с утра до вечера, Заученную вхруст, Одну сонату вечную Играл он наизусть... Что, Александр Герцевич, На улице темно? Брось, Александр Сердцевич, Чего там?.. Всё равно... Пускай там нтальяночка, Покуда снег хрустит, На узеньких на саночках За Шубертом летит. Нам с музыкой-голубою Не страшно умереть, А там - вороньей шубою На вешалке висеть... Все, Александр Герцович, Заверчено давно, Брось, Александр Скерцевич, Чего там?.. Всё равно...
Był sobie skrzypek Hercowicz, Co grał z pamięci jak z nut. Z Schuberta on umiał zrobić — No brylant, no istny cud. Dzień w dzień, od świtu po wieczór, Zgraną jak talia kart, Tę samą sonatę wieczną Wciąż pieścił jak jaki skarb. I co pan, panie Hercowicz? Za oknem ciemność i śnieg... Dałbyś pan spokój, Sercowicz! Takie jest życie, nie?... Niech harmonijka — Cyganka, Jak długo ściska mróz, W ślad za Schubertem na sankach Zawija kreskami płóz. Nam z muzyką tak bliską, Niestraszny i nagły zgon. A potem — z wieszaka zwisnąć Jak płaszcz z oskubanych wron. Dawno już, panie Sercowicz, Wszystko skołował śnieg... Dałbyś pan spokój, Scherzowicz. Takie jest życie, nie?