Stęchłem powietrze, jak wisielec nieruchomy Stare firany czarne, w ciemności chronią demony Zapach kadzideł nie pokona stęchłego fetoru Ale on kocha ten odór Poznaj sługę MOrdoru W komórce znika Tam gdzie pavulon mięśnie usypia Niczym Mengele co no c bawi się we władzy życia Studentka znika dalszy ciąg morderczej serii Piękne oczy w słoikach Reszta truchła zakopana w ziemi Pozbył się wiary nie pamięta kiedy zbłąkał Przyszedł w pełni jak koszmary Władca piekielnego kotła Dał mu siłę Plutona I poczucie pana świata Mocno wziął go w swe ramiona I pokazał mu jak latać Czarne pióra, czarne łzy, upadłe anioły On do szpiku kości zły Ludzkim strachem karmiony Czyny szaleńca dłoni chce byś ujrzał jego dzieło Przeznaczenie się dopełni już bliska godzina ‘0’
nie ma słońca w pieśni tej Tylko ciemność ból i strach Nie ma słońca gdy budzi Się ten okrutny i głody zwierz Nie ma szans by uwolnić jej
Nie ma dla niego leku Nie ma dla niego ratunku Jego dusza zaprzedana głodna padliny jak stado kruków gumowy fartuch ponownie ściąga z kołka Chowa się nawet karaluch Gdy nadchodzi rzeźnicka robota MA się za artystę W śmierci upatruje piękna Zaczynał już jako chłystek Gdy zaduszał bezbronne zwierzęta Nie używa płótna Stół sekcyjny jak sztaluga Prowadzi dokładny skalpel Pedantyczna martwa sztuka Jesteś piękna Szeptał jej, głaskał czule Nieruchome mętne oczy wciąż błagały o ratunek Z otwartych ust niemy krzyk się wydobywa Ale Nikt go nie usłysz bo ona lży nieżywa Znów się odzywa pragnienie ogień ogarnia ciało Słyszy rozkazy i komendy pana, ciągle mało Z tej już uleciała prana, niechaj zasypie ją wapno A kolejna lala do zabawy czeka tuż za ścianą
nie ma słońca w pieśni tej Tylko ciemność ból i strach Nie ma słońca gdy budzi Się ten okrutny i głody zwierz Nie ma szans by uwolnić jej