To, to, to, to toastu chwila, chillout i dziki z grilla Na wypasie, na tarasie, przy promilach Jedna mila by dosięgnąć tam już ziomki biegną Każdy z nich ze swoją piękną królewną są już wewnątrz Niech się zacznie, żar się z nieba sypie Jest lipiec z lipca jest każdy w mojej ekipie Dzisiaj wychlać trzeba, nie ma przebacz Zdrowie i polewaj, melanż i rewanż, melanż i rewanż Kolejne lato, znów cało wyszli znów po myśli Myślnik bez nienawiści i fobii, bez mordobić i sprzeczek Cali i zdrowi przy dobrym wietrze dalej dotarli Jak Darwin zewolucjowani, plany - po części zrealizowani I dla wszystkich drani co są tu z nami peace To nie koniec - ludzie krzyczą bis Liber, Doniu, Kris z kości i krwi, naturalny odlew Wciąż na przekór, ciągle się trzymamy w siodle (I oby tak dalej) i o to się dziś modlę Reszta nie obchodzi mnie w ogóle
Ref.x2 Nie, nie, to nie koniec jeszcze (jeszcze) Tych szczytów ma być więcej (więcej) Nic złego słyszeć nie chcę (nie chcę) Nic złego słyszeć nie chcę (nie chcę)
Choć ten teren jest pełen pokus Ja jak Arystoteles mam pełen spokój Intelekt pozwolił znaleŹć złoty środek Jeszcze o tym nie wiesz - zaraz się o tym dowiesz Dawno temu zaczynałem rejs ku szczytom Nie doszedłbym tu gdybym był sztuczny jak silikon To byłby sitkom, który by się szybko skończył Jak Marek Citko i jego legenda Jednak nikt nie przeszkodził moim planom Twój wielki pucz okazał się wielką famą Dziś liryczne delicje rozdaję fanom Tym wszystkim, którzy potrafią na tym stanąć I nie cofnę się już, skoro życie Kazało mi zapisywać myśli w skoroszycie Bo naprawdę te słowa są treścią podparte Bo na parter posyłam wrogów jak Bonaparte
Ref.x2 Nie, nie, to nie koniec jeszcze (jeszcze) Tych szczytów ma być więcej (więcej) Nic złego słyszeć nie chcę Nic złego słyszeć nie chcę (nie chcę)
Kolejny szczyt, dziś mam ten zaszczyt Czuje ten smak - to jest smak rapgry Miało nas tu nie być, miałem wpaść w niebyt Miało być niezbyt, choć rap był niezły Ty stuł mordę, przestań pieprzyć Ten rynek jest nasz idę nim jak Pershing Mam prestiż, pocisz się więc przeschnij Wiesz ten sam MC w lepszej wersji Nie jestem tu na darmo, nie jestem Daro Robię to od lat, rap da mi lepszą starość To epizod lao, ludzie to kochają To jest nasze - Mezo plus Król i Baron Na szczycie jestem tu, tym się szczycę Dziś rosnę w siłę jak rośnie biceps Jestem tu na żywo tutaj skończę żywot Nie zacznę śpiewać pod inną ksywą Jestem tu Mezo, Owal, Liber Idę tam gdzie rap nie zastawił sideł To mi zajmie chwilę mam na to bilet Ten stół jest mój i rozbijam bilę
Ref.x2 Nie, nie, to nie koniec jeszcze (jeszcze) Tych szczytów ma być więcej (więcej) Nic złego słyszeć nie chcę (nie chcę) Nic złego słyszeć nie chcę (nie chcę)