(Onar) Na dworze dzisiaj czuć chłód Taki, jak od Ciebie często czuć Na trawie nie ma szronu, ale w sercu jest lód W szklankach jest lód, który topi się na samą myśl Wokół jest zimno, a tak bardzo chce się pić Zgniłe liście na asfalcie pod podeszwą Coś, co kwitnie miedzy nami musi rosnąć, nie odchodzić w przeszłość Tak jak zieleń w liściach, które teraz depczę Jeszcze niedawno słyszałem, że kwitną pięknie Te kwiaty, po których nie zostały nawet płatki Czuję się jak małe dziecko, które zabierasz od matki Jestem zagubiony, czegoś więcej chce doświadczyć A temperatura spada i wychładza mój organizm Niebo gładki jak tafla jeziora, na niej statki Rzadko bujam w obłokach, więc rzadko widzę gwiazdy Rzadko mówię rzeczy, które chcesz usłyszeć Daj mi iskrę, zobaczymy, czy mam jeszcze siłę
(Haju) Jak istnieje drugi brzeg, poza życiem miejsce To chcę policzyć do trzech i nie być już tu, gdzie jestem Chcę wrzucić niższy bieg, odrzucić presję Chcę wziąć wdech, a gdy go wezmę Potem wziąć Cię gdzieś, gdzie pachnie deszczem Lecz nie pada, czas tam też jest Lecz nie ma tam wskazówek zegara Które pchają Cię i pchają nadal Chcę nie widzieć więcej przemocy i zła Złych emocji, które chcą mnie przemoczyć do cna Nie chcę niemocy, po czym tego poczucia Że brak reakcji porzuca mnie w świat wyobraźni Dosyć mam życia na brzegach fantazji Nocy pustych i samotnych, tak Że nie wiesz ile emocji nam uciekło No i ja też nie wiem Życie tu to czasem piekło, nie wiem jak jest w niebie Znowu czuję wielką wściekłość, bo nie ma tu Ciebie
(Edzio) Chciałem Twojego szczęścia i Ty widzisz to pewnie Kończę w częściach, myśląc, ze Ty nie widzisz go we mnie Miałem się nie angażować, ale wiecznie to robię Tak, jak Góral chciałem Ci dać co najlepsze mam w sobie Może dałem Ci za wiele, cieszyłem się każdą chwilą Albo za bardzo w to wszedłem i może to Cię speszyło Może to mnie zgubiło, zrobiłem Ci mętlik w głowie Ale nie potrafiłem oddać się temu w połowie I nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Tobą Za to żałuję każdej tej spędzonej bez Ciebie Jesteś gdzieś, ja umieram wiedząc, ze mnie nie ma obok I nie mam pojęcia, czemu to miało taki przebieg Oglądaliśmy horrory, żaden nie był koszmarem Normalnie bym się zesrał, lecz przy Tobie się nie bałem Ale odczuwam horror dzisiaj, tutaj, teraz Bo nie ma Ciebie obok i boję się jak cholera!
(TMK aka Piekielny) Mam problem… generalnie mam ich sporo Bo od dawna „żyć spokojnie” to oksymoron W kraju gdzie rozwiązać się ciężej niż supeł Wiem, nie zmienię nic, kurwa… super Zdrowie mi siada, to trochę śmieszne Jak myślę ile lat powinienem mieć przed sobą jeszcze I chyba mam to w dupie Nie chcę hajsu - zdrowia i tak nie kupię I coraz częściej widzę strach stojąc przed lustrem Skaczę za marzeniami i spadam w pustkę Podobno jestem twardy, jak skała Podobno… Podobno taka jedna mnie kochała Nie chcę już ślepo wierzyć i ślepo ufać Uczę się jak przeżyć i co zrobić, by nie upaść Nigdy nie chciałem Ci mówić o tym, że tracę nadzieję Na lepsze jutro, co teraz ze mnie za facet?