Któregoś dnia ktoś mi kupi długi, czarny płaszcz I zniknę w nim, tak jak znika się w ciemności Któregoś dnia zapomnisz moją twarz Nadaremnie będziesz starała się ją sobie przypomnieć Nadal będą tykać zegary Telewizje będą nadawać nieprzerwanie Mądre i ważne relacje Popada trochę za oknem A to listopad skruszy się śniegiem Ktoś następny poda ci kolacje
Bo jest za dobrze nam Bo jest za lekko Bo jest za dobrze nam Bo jest za lekko
Nie padną semafory, metafory mądrości Będą nadal wzbijać się ze sejmu do nieba Baba Jaga w bajkach ciągle będzie używać Jasia i Małgosi w charakterze chleba Poszukiwacze raczej będą nosić dalej Butelki i (grale?) puszek na złom Tylko ja się rozpuszczę w ciemności Ostatnim okiem zerknę na nasz dom Na nasz dom
Bo jest za dobrze nam Bo jest za lekko Bo jest za dobrze nam Bo jest za lekko
A co do tego nie mam żadnych wątpliwości Z czarnej mgły, Będę nasłuchiwał ciebie z czarności