[Zwrotka 1] Ocean spokoju nabiera kolorów mi Życie, co chciało go zgubić jak blokus Wszystkie z tych dni mamy w trybie fit Goście, szama i ciuchy do skoków Udało nam się bez udawania Rookie roku, nie że tak tylko gadam Tylko rookie roku patrz po moich fanach Otwieram szampana nad Menton i padam Kurorty, plaże, campery, riwiery, jachty, baseny Tu gdzie, kiedy jesteś szczery Te łajzy się szczerzą jak hieny Się bujamy jak nic straconego To jest Quebo, już mam to na tacy Nie śmialiby się śmiać z tego Wiedzą ile włożyłem w to pracy Mam krew na dziąsłach, złoto na palcach I rzadko kieszeń bez plików A co to oznacza dla tych bez ambicji to sprawdzajcie sobie w senniku Wybiłem się stąd szybciej niż jebany Falcon Dziś pokazują palcami na mój balkon Jak pijany, to bardzo, jak zjadamy, to bardzo Miałeś plany? To gasną. Moi fani są sajko Latamy po świecie, z wesołą ekipą rozwijamy skrzydła Dobry czas to nie rolex, a One'ka mi zbrzydła Dlatego kupuję Breitlinga Wyalienowani jak młodzi gniewni Jak jest za szybko mogę robić przerwy Brudny chodnik nie jest mi potrzebny W mojej genealogii nie jestem im nic przedni
[Refren] Przez Saint-Tropez, Paryż, Seszele, Monako, Milan, Nicee Jak życie to chwila, to sprawdzaj mój bilans Ta chwila nie minie mi z pustym portfelem Akustyk już daje to głośniej A tłumy są żądne iluzji, więc robię wrażenie I to jest proste, masz freestyle w refrenie Dopiero teraz się czuję raperem
[Zwrotka 2] Oko byka przebite, więc co tu jest snute Zabieraj raperów za dychę Zarabiamy sześć dych na minutę Jest super jak z Krzychem bujamy publikę Grubo bookowane zamiast zamulanie Nadal mamy w planie polatać Czas na zmiany, zamiarów działanie Za rok przywitamy Jukatan Krzycząc: "give me Louis, Fendi" Krzycząc: "give it to me baby" Give me Louis, Fendi Krzycząc: "give it to me baby" Jak niby ma żyć mi się z taką robotą? Dwa lata podróży za frajer Czego nie dotknę zamienia się w złoto idioto No to co? Mi scusi, kochanie Wiem co jest srebrem, coś mi to mówi Obok swoich ludzi na szlaku Varca d'oro All inclusive, materac, jacuzzi Im to nie służy jak Spartakus Pretorom Przez Amsterdam, Ajjacio, Rijekę Jutro zaczyna się teraz, więc lecę Nic mnie nie zżera, zabijam ich śmiechem Od kiedy wysłałem te zazdrość na dietę Płyniemy częściej bo łatwo o pretekst Ręce schowane bo patrzą nam w kieszeń Słodkiego, miłego życia to sposób bycia Śmierć sobie wezmę na deser Taki leser jak ja z tym dał radę Z wesołym składem wrzucamy na luz Za momenty warte więcej niż... cały Louvre